Adaptacja przedszkolna – wskazówki, przebieg, trudności

Artykuł Na podstawie podcastu:
Pierwsze dni w przedszkolu to potężny miks emocji, który składa się z długiej listy różnych obaw. Czasem pojawiają się wyrzuty sumienia, wątpliwości, czy moje dziecko jest już na to wszystko gotowe. Jak wspierać dzieci i samych siebie? Czego się nie bać, a na co zwrócić uwagę? Przejdźmy to krok po kroku - jak wygląda adaptacja przedszkolaka!
artykuł Na podstawie podcastu
Mój gość:
Marta Chrościcka
psycholożka, terapeutka dzieci, młodzieży i rodzin. Pracuje w kilku przedszkolach i dwóch warszawskich ośrodkach wsparcia psychologicznego.

Co warto zrobić zanim pojawi się temat przedszkola?

Po pierwsze przyjąć, że nie ma dwóch takich samych adaptacji. To, że córka sąsiadki weszła na salę nie oglądając się za siebie, a syn przyjaciela płakał każdego dnia przez parę tygodni – to czyjeś pojedyncze historie. Nie starajmy się „dorosnąć” do jakiegoś rodzaju adaptacji, zakładając, że tylko taka jest dobra, a inna jest fatalna.

  • Krótko mówiąc, dobrze jest przyjrzeć się swoim własnym przekonaniom

Zastanowić się nad własnymi myślami krążącymi wokół adaptacji i przedszkola. Na przykład – najlepiej to kiedy dziecko w ogóle nawet się nie ogląda, macha rączką i biegnie zadowolone do pani wychowawczyni nowej, której nie zna. Takie przekonanie może mi utrudniać. Albo – moja siostra i jej dzieci to się zaadaptować umiały genialnie. 

Inne myśli, które nam mogą rzucać kłody pod nogi – przekonanie, że przedszkole to dramat, już taka więź zerwana, krzywda. Przecież tam jest tyle dzieci, przecież tam nikt nie zaopiekuje się tym moim dzieckiem.

Warto także cofnąć się w czasie i przypomnieć sobie, jak wyglądały nasze chwile w przedszkolu. Jakie zostawiły w nas wspomnienia, czy tylko niedobre jedzenie i przymus leżakowania?

  • Druga rzecz, którą możemy zrobić na długo przed pierwszym dniem w przedszkolu, jest możliwość doświadczenia takiej sytuacji, gdzie dziecko jest przez jakiś czas pod opieką kogoś innego niż rodzice. To może być czas z dziadkami, rodziną, albo na zorganizowanych zajęciach. Tylko uwaga – to nie zamyka tematu adaptacji – ta dotyczy zawsze konkretnej nowej osoby i nowego miejsca.

Takie zajęcia mogą dziecku faktycznie poszerzyć tę ekspozycję, czyli dać mu więcej doświadczeń tego, że mama poszła, mama wróciła, była pani Zosia, bawiliśmy się. Ktoś się inny mną opiekował. To jest takie doświadczenie. No i czasami rodzicom się wydaje, że jeżeli dziecko fajnie się zaadaptowało na takich zajęciach, to znaczy, że ta adaptacja w przedszkolu pójdzie rach ciach. I tutaj trzeba się zatrzymać, bo to jest nieprawda. I ważna rzecz o adaptacji, którą chcę wypowiedzieć, że adaptuje się zawsze do konkretnego miejsca i konkretnej osoby, osoby po pierwsze, a po drugie do miejsca.

Dlatego nie martwicie się ani nie dziwcie, jeśli Wasz absolwent żłobka nie pędzi jak na skrzydłach do nowej grupy w przedszkolu. Zmiana wychowawcy, sali, kolegów i koleżanek, to dużo. Owszem, dziecko już zna pewne mechanizmy, ale minie chwila, zanim poczuje się bezpiecznie i komfortowo. Nie różni się to za bardzo od pierwszych dni w nowej pracy, prawda?

  • Trzecia rzecz do zrobienia przed startem, to przekazanie do przedszkola jak najwięcej informacji o dziecku.

Traktujemy alergię pokarmową czy inne obszary związane z ciałem i zdrowiem, tak samo poważnie, jak sprawy związane z dobrostanem psychicznym dziecka. Czyli jeżeli moje dziecko bardzo nie lubi, jeżeli na początku poznawania sytuacji i człowieka się je dotyka i po prostu ucieka i się boi i to mu utrudnia, to jest informacja, którą rodzice mogą przekazać wychowawcy.

Nasza wiedza o dziecku jest bardzo cenna, zwłaszcza kiedy wiemy z doświadczenia, że woli ono „schować niż wyrzucić”.

Są dzieciaki takie, które szybciej i jaśniej domagają się różnych rzeczy, proszą o kontakt, o dotyk – czasami jak taka koala na drzewie albo w drugą stronę, płaczą i oczywiście też w ten sposób sobie radzą z napięciem. To jest ważne, pamiętajmy, że płacz dziecka w adaptacji to nie jest porażka czy jakiś zły znak, bo dziecko też w ten sposób sobie radzi. Płaczące dziecko prowokuje, ściąga naszą uwagę. Inne dzieci idą w kierunku spięcia, napięcia, wkładania tych emocji do środka. Tu jestem, siedzę, jem, czekam aż przyjdą rodzice.

Nie pytajmy wychowawców CZY dostarczyć takie informacje, tylko W JAKI SPOSÓB to zrobić. 

Jak wprowadzać temat przedszkola – etapy adaptacji dziecka

Jedno to ułożyć sobie sprawy wokół adaptacji we własnej głowie, drugie zacząć dotykać tego tematu z dzieckiem. Marta proponuję metodę lejkową, która na pierwszy rzut oka nie ma nic wspólnego z adaptacją. Na samej górze lejka jest zmiana.

Możemy pokazać zdjęcia mamy, taty jak byli mali, jak się zmieniali, ale tata miał śmieszne włosy, a mama to kiedyś okulary miała inne. Rozmawiamy o zmianach, które mamy za oknem, o porach roku. Możemy też pokazać dziecku, jak ono samo się zmieniało – pokazujemy etapy życia człowieka. Dobrze jest wprowadzać ten temat i z różnych stron o zmianach dziecku opowiadać i z nim rozmawiać i się bawić. 

Ostatni element w tym temacie zmiany to są takie zmiany małe i duże. To jest taki podział, który w ogóle dzieciom dobrze kategoryzuje różne rzeczy. Coś jest małe, jest duże, czyli nie zmiana zawsze i wszędzie. Jeśli chodzi o pójście do przedszkola, zmiana jest duża.

Temat zmiany jest bazą, wprowadzeniem. Kolejnym elementem, który możemy wprowadzić, jest miasto.

W ogóle nie ma tematu przedszkola, ale mamy temat miasta. Możemy dzieciom w tym wieku tłumaczyć, że tu jest plac zabaw, a tu jest apteka, pokazywać to na uproszczonej mapie. Tutaj idą dzieci do przedszkola, a tam idą dzieci do szkoły, są różne przedszkola, jest ich wiele. 

Warto do tego dodać wizualizację. Na przykład laleczki wychodzą z różnych domków, to jest ten nasz domek, tu mieszkamy i tu wracamy – to się nie zmieni. Ale na kawałek dnia tata idzie do pracy i ma różne sprawy, mama też idzie do pracy i sprawy załatwia, a dzieci wtedy idą na kawałek dnia do przedszkola i tam jest pani Zosia czy Marysia. I ona się opiekuje dziećmi, kiedy rodzice są w pracy.

Na kolejnym etapie lejka pojawia się temat pożegnań. Mocno związany z adaptacją, ale przecież nie tylko. 

Pożegnania to jest taki temat, gdzie dobrze jest mieć pod ręką konkretne pomysły, które ułatwią sytuację. Na zimno i na gorąco. Na zimno – kiedy na przykład po kąpieli w piżamach siedzimy i się przytulamy i czytamy, to tam też możemy dużo zrobić, żeby to pożegnanie w ogóle oswajać, normalizować. Inna skrzynka z narzędziami jest potrzebna w momencie gorącym, kiedy już rzecz się dzieje – kiedy już się dzieje – po obu stronach może się pojawić napięcie. 

A trzecia rzecz jest taka, że w tym pożegnaniu w przedszkolnej szatni jest też przywitanie i ono się dzieje prawie równolegle. Dziecko jest witane przez nauczyciela czy wychowawcę, żegna się z rodzicem. Natomiast to nie jest tak, że się żegna i wiesz, w jakąś taką pustkę wpada.

Wracając do tego, co możemy zrobić na zimno, to te pożegnania przebawić. Niech się lale, ludziki żegnają i witają, a żegnają się w różny sposób, a niektóre to papa, a niektóre to żółwik. A samochody to światło do światła. Niech to pożegnanie się nam przewija. Oswajamy dziecko, przybliżamy temat, ułatwiamy. 

Te metody, które wypracujemy na zimno, możemy potem użyć na gorąco – kiedy czas naszego pożegnania z dzieckiem nadejdzie. Bo warto pamiętać, że na gorąco dziecko niczego nowego się nie nauczy. Jeżeli my chcemy zaproponować fajną zabawę czoło do czoła, poliki do policzka, nos do nosa jako fajną metodę na pożegnanie, to dobrze jest troszeczkę o tym porozmawiać wcześniej i mieć to takie zaznajomione po prostu.

I zawsze miejmy na uwadze to, że dzieciom w tym wieku o wiele mocniej pomaga ciało, niż gadanie. Racjonalne wyjaśnienia „muszę iść do pracy”, „muszę zarabiać pieniądze”, nie trafią na podatny grunt. 

Zjeżdżamy windą z mózgu do serca.

Tymczasem my rodzice, często boimy się wejść w tę trudną sytuację, przyjrzeć uczuciom dziecka przy pożegnaniu, bo „jeszcze bardziej się rozklei i nigdy nie wejdzie na tę salę”.

Jest absolutnie odwrotnie. I niech to będzie wielkimi literami, jeszcze grubą kreską podkreślone. Jeżeli wejdziemy w to, do czego dziecko nas zaprasza i powiemy – widzę, nie fajnie się tak rozstawać, trudne te poranki. Taka komunikacja kojąca, uważna na to, co ty tutaj zgłaszasz. 

Pamiętajmy, że dziecko w momencie rozstania, ma ogromną dawkę napięcia. Gorący ziemniak po prostu, albo kula gorąca w brzuchu. Co może ją wystudzić? Ciało! Taki bliski, przyjemny, dobry, trochę mocniejszy, z elementem zabawy albo chociaż lekkości, dotyk i kontakt fizyczny z rodzicem. 

Bardzo lubię wszystkie te rytuały dotyczące dokochania. Czasami dzieci chwytają się rodzica jak mały koala drzewa. Kiedy chcemy je zdjąć, oczywiście efekt – kompletnie naturalny – jest taki, że dziecko trzyma się jeszcze mocniej. Wtedy to jest znak dla nas, że dziecko potrzebuje trochę sobie napełnić tę baterię czy tę miseczkę. Potulmy dłużej.

Tu bardzo ważna sprawa związana z komunikacją na linii rodzic – wychowawca. Dajmy znać, że dziś potrzebujemy chwili dłużej na pożegnanie, że to jest dla nas w porządku. A kiedy jest odwrotnie i potrzebujemy pomocnej dłoni opiekuna grupy, wyraźnie o to poprośmy. To, w jaki sposób się żegnamy z naszym dzieckiem to nasz wybór, sposób, metoda – nie dajmy się presji popędzania.

Przedszkole jest dla rodziny, a nie odwrotnie. Jak ja to mówię na warsztatach to rodzice są bardzo tym zadziwieni, mimo że jest to coś kompletnie oczywistego. Myślę, że w rzeczywistości czasem tak nie bywa, ale ostatecznie taka jest prawda.

Mikroadaptacja, czyli powrót po chorobie i wakacjach 

Byłoby pięknie, gdyby tak się raz zaadaptować i nie przechodzić regresów, kryzysów, trudnych dni. Ale kto ma dziecko w wieku przedszkolnym wie, jak często pojawiają się gluty. Często już sama adaptacja jest poszatkowana, bo kaszel, bo wysypka, bo ból brzucha. Po dłużej nieobecności, dziecko może potrzebować czasu na powrót do punktu, w którym było przed chorobą, czy wyjazdem na wakacje. Innym powodem – być może najważniejszym – jest zmiana wychowawcy – dziecko adaptuje się do konkretnej osoby. 

Dla początkujących przedszkolaków zabawki i koledzy to jest któraś tam kolejność odśnieżania. To może być ciekawe i fajne. Natomiast nie jest to źródłem bezpieczeństwa. Taką rolę pełni najcześciej osoba dorosła.

Zmianą, która także może wywołać moment zawirowania, jest przeniesienie dzieciaków do innej, nowej sali. Tych punktów jest więc sporo i nie ma się co martwić, kiedy zauważymy, że dziecko ponownie potrzebuje więcej naszego wsparcia.

Wymykanie się, czyli jak działa wychodzenie po angielsku 

Jest taka pokusa. A czasem nawet sugestia opiekunek. O, Ania się tak ładnie bawi, proszę po cichu wyjść. Mamy w głowie obraz płaczącego dziecka, które nie będzie chciało się rozstać i takie wymknięcie wydaje się mieć same plusy. Niestety tylko pozornie, tylko na chwilę.

Podkreślam, jest to krótkoterminowe. To co ja widzę, to że dzieci nie budują sobie przez to poczucia bezpieczeństwa w tym miejscu, tylko raczej wzmagają czujność. Ten przedszkolak młody, który w pewnym momencie niby się bawi, ale jednak się ogląda. I to jest takie nerwowe oglądanie pod tytułem, czy ja tu się za bardzo nie zabawiłem? Czy coś się w tym czasie nie stało?

Ja zawsze mówię wychowawcom, którzy też mają taką pokusę, żeby rodzic szybko zniknął. Dużo lepszy i dla dziecka, i dla wychowawcy, jeżeli już mogę mówić wprost – jest ten moment, gdy dziecko zarejestrowało, że rodzic wychodzi. Wtedy wychowawca może powiedzieć – zobacz, mama powiedziała papa i mama poszła, ale mama wróci, teraz jestem ja. Możemy się pobawić, mogę Cię przytulić. Więc to jest dla obu stron lepsza sytuacja. 

Proszę pamiętać też, że dzieci lepiej rozumieją miejsce niż czas, więc tłumaczenie dziecku zawiłości zegara – 15:15 wrócę – to jest trudniejsze dla dziecka do zrozumienia, niż – mama wróci. Tu będzie czekać.

Skąd się bierze samodzielność? 

Czy samo zje, czy umyje zęby, czy założy buty, czy zawoła, że chce do toalety, czy może chodzić w pampersie? Poza rozstaniami i tym, czy nasze dziecko bawi się z innymi, pojawia się jeszcze jedna paląca kwestia – samodzielność. Na starcie warto pamiętać, że nagłe naciskanie na dziecko, żeby robiło więcej rzeczy bez naszej pomocy, nie skończy się dobrze. Dorzuci stresu. Niech się to dzieje naturalnie, zgodnie z hasłem niemal każdego dwulatka – JA SAM! OK, proszę, rób. Próbuj ile wlezie. 

Samodzielność bierze się z rozwoju. To znaczy samodzielność jest adekwatna do rozwoju. Ma bardzo wiele aspektów i higieniczne, i związane z jedzeniem, i z ubieraniem. Ale jest jeden najważniejszy. Najważniejszą umiejętnością dla mnie, jest umiejętność poproszenia kogoś o pomoc. To jest najważniejszy element i właściwie na tym bym się koncentrowała jako rodzic, mama przyszłego przedszkolaka. Jak to robić, jak to można robić, jak to rozwiązywać i znowu trochę się przy tym pobawić, trochę pogadać, trochę potrenować poproszenie o pomoc.

Krótko mówiąc – wiem czego potrzebuję i wiem jak to komuś przekazać. A co jeśli pojawiają się kłopoty z komunikacją? Na przykład dziecku trudno jest powiedzieć, że chce kupę. Sprawa najwyższej wagi!

Czasami proponujemy tak zwaną komunikację alternatywną, na przykład wystarczy, żeby dziecko dotknęło palcem nosa czy położyło sobie rękę na głowie. Ustalamy, jaki to będzie znak w domu. Wtedy rodzice mówią pani wychowawczyni, że my mamy taki pomysł, ponieważ Stasiowi strasznie jest trudno i on potem mówi, że go boli brzuch, więc szukamy sposobów i wtedy ten palec na nosie, czy czy ręka na głowie, czy przy uchu, to opiekunka wie, o co chodzi. 

Poczucie, że ja tutaj mogę i mam kogo poprosić o pomoc, to jest najważniejszy element. A zakładanie butów, zapinanie rzepów i jedzenie rosołu, który jest najtrudniejszą zupą, to jest zupa, wyzwanie, przyjdzie w swoim czasie.

Sygnały alarmowe, czyli problemy adaptacyjne w przedszkolu

Proces adaptacji ma swoje momenty lepsze i trudniejsze, ale zdarza się i tak, że potrzeba więcej uwagi, więcej wsparcia. Jak sama Marta podkreśla, są to przypadki bardzo rzadkie. 

Na pewno taką lampką alarmową i dla wychowawcy i dla rodziców jest utrudnione funkcjonowanie w obszarze fizjologicznym dziecka w przedszkolu. Czyli mówiąc zupełnie wprost, jeżeli dziecko ma przyblokowane potrzeby fizjologiczne. Nie je, nie pije, nie robi siku, nie robi kupy, albo nie śpi, mimo że widzimy, że jest zmęczone.

Kolejna sprawa, która może być sygnałem alarmowym, to brak naturalnego, swobodnego rzucania się w zabawę – dziecko pozostaje czujne.

Jeżeli dziecko pozostaje w takim zamrożeniu, nie wskakuje w najważniejszy dla dziecka tryb, czyli tryb zabawy, eksplorowania, to jest bardzo niepokojące. Jeżeli ten stan się przedłuża, mówimy o kilku tygodniach, to na pewno jest to czerwona lampka. Ale żeby rodziców nie przestraszyć – najczęstsza sytuacja jest taka, że trudne jest pożegnanie i kilka, kilkanaście pierwszych minut. Dlatego wychowawcy czasem wysyłają zdjęcie czy esemes, że dziecko już się bawi, wszystko jest w porządku.

Marta dodaje, że samo funkcjonowanie w przedszkolu jest dla dziecka napięciotwórcze. Dlatego warto każdy swój niepokój weryfikować, sprawdzać, rozmawiać z wychowawcami, obserwować dziecko – tak, żeby nie wpadać od razu w panikę.

Bateria współpracy jest wyczerpana 

Można sobie tak pomyśleć: dziecko spędziło 6 godzin w przedszkolu, jest wybawione, naładowane nowymi doświadczeniami, wybiegane, teraz to tylko wpadnie w ramiona rodzica i spokojnie ruszy do domu. W końcu dawka rozrywki zaliczona. Niestety tak nie jest i kiedy widzicie w szatni krzyczące, tupiące dziecko, które za żadne skarby świata nie chce założyć butów, wiedzcie, że wyczerpała mu się bateria współpracy. Ta jest bardzo mocno eksploatowana w czasie pobytu w przedszkolu.

Ciągle coś chcą ode mnie, ciągle każą mi sprzątać. No to jest życie przedszkolaka, prawda? I trzeba pamiętać, że dziecko nie wychodzi na emocjonalnym zerze i jest pula napięcia, którą potem jakoś trawi. Czasami wyrzuca – krzyczy, biega, bawi się. A czasami ta energia ma znak minus – dziecko jest rozdrażnione – podasz zły kubeczek, otwierają się wrota piekieł.

Moje wrota piekieł otwierały się już metr za drzwiami żłobka. Przyjeżdżałam po córkę na rowerze i kiedy chciałam wsadzić ją do fotelika, szybko dawała mi znać, że nie ma takiej możliwości. Negocjacje trwały zwykle kilkanaście minut, a ja miałam tendencję do dociążania sprawy racjonalnymi argumentami: Ja tutaj nie przyjechałam, żeby stać pół godziny przy tym rowerze! Szok – nie działało.

Powitanie i pytania, czyli zasada Las Vegas 

Co było na obiad? Smakowało ci? A z kim się dziś bawiłaś? Budowaliście z klocków? Były tańce, czy gimnastyka? Bardzo chcemy wiedzieć, jak było. Jednak dla dziecka są to trudne pytania. Z co najmniej kilku powodów. 

Co było na obiad nie ma dla dziecka żadnego znaczenia. Jest niewiele przedszkolaków, które potrafią to raportować. W każdy razie nie od razu. Można to porównać do zasady Las Vegas, czyli co się działo w Vegas, zostaje w Vegas i tak samo jest w przedszkolu. Coś, co dla dziecka nie jest istotne nie zostaje zapamiętane. Częściej usłyszymy to, co było najbardziej przejmujące – na przykład „Staś mi zabrał auto”.

No i absolutnie platformą do komunikacji z maluchami, takimi rozpoczynającym przedszkole i jeszcze kawałek dalej jest zabawa. Nie mówimy Stachu, jak tam było, jak ci było? Bo żeby na to odpowiedzieć, to trzeba zapamiętać, przypomnieć sobie, umieć połączyć, umieć nazwać i jeszcze mieć ten taki element wglądu. Jak mi było, co ja myślałem…

Po wyjściu z przedszkola, dziecko z reguły ma ochotę nacieszyć się rodziną, pobawić w spokoju własnymi klockami we własnym pokoju, zejść z napięcia, a nie rozpamiętywać, co było na sali 🙂 Taka opowieść może pojawić się nieco później tego dnia, spontanicznie w trakcie zabawy.

Z pytaniami warto więc zaczekać, albo zadać je wychowawcy, a na samym początku „dokochać” dziecko. Tak, jak to było przy pożegnaniu. 

Ale fajnie, że Cię widzę. Cieszę się, że Cię widzę. Stęskniłam się. To jest super początkiem. I ulubione pytanie dziecka – z doświadczenia mojej pracy – no to co  teraz robimy? Albo gdzie idziemy? Na co masz ochotę?

Magiczne zdania, które dobrze mieć pod ręką

Jeśli mielibyście zostać tylko na kilku konkretach, oto one:

  • Adaptacja to relacja
  • Adaptacja wymaga czasu 
  • Nie ma dwóch takich samych adaptacji
  • Przedszkole jest tylko częścią życia waszej rodziny
  • Przedszkole jest etapem, najważniejsza jest wasza relacja 
  • Przedszkole jest dla rodziny, nie odwrotnie

Istotna jest cierpliwość i zaakceptowanie tego, że po różnych stronach – u dziecka, u rodzica, u wychowawcy, pojawiają się wokół tematu adaptacji emocje. Otwórzmy się na to, że po prostu tak ma być.