Jak ekrany wpływają na dziecko?

Artykuł Na podstawie podcastu:
Ile czasu dzieci mogą spędzać przed ekranem? Jakie ustalać limity? Czy jest granica wieku, której moglibyśmy się trzymać? Nasze dzieciaki to pierwsze pokolenie, które życia bez smartfonów nie zna. Sprawdźmy, jak reaguje na to rozwijający się mózg, co się dzieje, a co dziać się przestaje.
artykuł Na podstawie podcastu
Mój gość:
Edyta Zając
Psycholożka, autorka książek i bloga. Żona, mama trójki dzieci.

Obecność elektroniki w życiu dziecka 

Pokolenie naszych dzieci ma kontakt ze smartfonem od pierwszego oddechu. Fotka, film, rozmowa wideo. Telefony (i inne ekrany) są wszędzie – mają je rodzice, dziadkowie, mają je rówieśnicy. To część życia, z którą dobrze jest nauczyć się żyć… dobrze.

Technologia wkracza w codzienność coraz bardziej i to jest coś, czego nie zatrzymamy, zresztą nie o to chodzi! Ja uwielbiam technologie, więc byłabym też hipokrytką, gdybym mówiła odwrotnie. Jestem człowiekiem aplikacją. Wszystkie aplikacje przetestowałam. Ale to, jak wpływa elektronika na nasze dzieci, nie zależy od tego, czy ekrany są, tylko od tego, w jaki sposób są wykorzystywane. 

Byliśmy w różnych przedszkolach w naszym życiu, więc miałam różne obserwacje. I są rodzice, którzy podczas wydarzenia w przedszkolu wyciągają telefon, opierają o coś i nagrywają dla tatusia, dla babci i patrzą na dziecko. Inni biorą ten sam telefon, nagrywają dziecko i patrzą w ekran podczas nagrywania. To są dwie różne rzeczy, dwa różne podejścia. Przeżywamy rodzicielstwo w taki sposób, że dziecko widzi nas, obserwujących wszystko przez ekran. To nam psuje relacje z dzieckiem, to buduje też uzależnienie od ekranu.

Dziecko wychowuje się w świecie, w którym każde wydarzenie życiowe jest fotografowane, każda sytuacja, która ma znaczenie, musi być sfilmowana. Inaczej się nie wydarzyła. Więcej – czasami jest tak, że dzieci same proszą zrób mi zdjęcie, nagraj mnie – robisz, nagrywasz i natychmiast pada pytanie – jak wyszło, pokaż! To świat, w którym od razu musimy oceniać efekty – kolejna przestrzeń dla uzależnienia.

Mózg się wyłącza i nie tworzy wspomnień

Galeria zdjęć to czubek góry lodowej. Aplikacje, gry, scrollowanie Facebooka i Instagrama – wszystko pożera czas. To możemy zauważyć sami, zerkając w statystyki telefonu. Ale jest też coś, co trudniej dojrzeć.

Przeprowadzono badanie, które pokazało, że jeżeli przewijamy się przez Instagrama czy jakiekolwiek media społecznościowe, to nasz mózg wyłącza się – wyłączają się te procesy, które odpowiadają za budowanie wspomnień. Czyli np. Miałaś 30 minut, tymczasem patrzysz na zegarek – pierwsza w nocy! Nie wiesz co robiłaś, nie pamiętasz co przeglądałaś. Nasz mózg po prostu przestaje tworzyć wspomnienia. To jest przerażające.

Kiedy rozmawiam z rodzicami, którzy skarżą się na brak czasu dla dzieci – na rower, na spacer, na układanie klocków, zachęcam do spojrzenia na swój czas przed ekranem. Okazuje się, że jest w statystykach 5 godzin w mediach społecznościowych w ciągu dnia. Czyli nie masz czasu, czy wolisz go nie mieć?

Zauważ – jeśli spędzisz tak dzień, że rzeczywiście masz masę rzeczy do zrobienia, odwozisz dzieci do przedszkola czy do szkoły, za chwilę robisz obiad, krzątasz po życiu i załatwiasz. Nie masz tak naprawdę kiedy usiąść na tyłku, żeby poprzeglądać Instagrama – wtedy ten dzień wydaje się dłuższy. Czujesz, że naprawdę dużo zrobiłaś. Masz takie poczucie satysfakcji, stało się dobrze, bo spędziłam czas w określony sposób.

Detoks od mediów społecznościowych i ekranów

Nie wyrzucę telefonu przez okno, nie wyniosę telewizora do garażu. Ale kiedy spojrzę prawdzie w oczy – a konkretnie statystkom – mogę spaść z krzesła. Co tracimy, co nam umyka, jak to łapać?

Kiedy niezapełniasz sobie cały czas mózgu treściami, konsumpcją, to masz szansę zauważyć, że ptaki śpiewają, masz szansę poczuć ten wiatr we włosach i jesteś uważna. Zauważasz pewne rzeczy – zwrócisz uwagę, że to twoje dziecko niby się uśmiecha, ale coś niepokojącego w tym jest – masz szansę to zobaczyć i usłyszeć. 

Albo np. przychodzi twój partner, mąż i jest jakiś taki podminowany. Normalnie byś go po prostu wyniosła i wystrzeliła w kosmos. Ale teraz na przykład jesteś gotowa zauważyć, że coś jest nie tak i to, co się pojawia, to jest postawa współczująca. W takiej sytuacji, kiedy jesteś świadoma. Masz zasoby, które ci pozwolą, żeby z tą osobą nawiązać relację.

Kiedy dotykamy niebezpiecznych rejonów? Czy dwie godzinny dziennie na Facebooku to dużo? Przyglądamy się sytuacji, w której media społecznościowe nie są głównym narzędziem pracy. Uwaga, sprawdzamy!

Umówmy się, że ślęczenie przez 5 godzin w mediach społecznościowych w ciągu tygodnia, nie dnia, to jest problem. Umówmy się, że to będzie problem, bo jeżeli tak się dzieje i tym się zajmujesz, to twój mózg spala za dużo energii na to, więc nie wystarczy jej na inne rzeczy. Nie ma z czego czerpać.

Tak trzeba żyć, czyli dziecko nas obserwuje 

Nie jest żadną wiedzą tajemną, że dziecko najwięcej uczy się poprzez modelowanie. Widzi, obserwuje, naśladuje. Nie zna zasad, nie zna zwyczajów, nie wie, o co w tym całym świecie chodzi. Patrząc na rodziców wyrabia sobie zdanie na każdy temat. Także ten związany z korzystaniem z ekranów. 

Mieliśmy taką sytuację, kiedy byliśmy na wakacjach i siedzieliśmy w restauracji. Obok nas były dzieci przy stolikach i każde miało przed sobą ekran. Nasze dzieci na to – no to daj nam telefon! Nie ma mowy, taka była moja odpowiedź. Na tym to właśnie polega, że nasze dzieci patrzą i widzą, że ktoś inny właśnie tak funkcjonuje.

Moje dzieci są w szkole podstawowej i któreś z nich jest jedynym dzieckiem, które nie ma telefonu na własność. Po co jest 7 latkowi, 8 latkowi, 11 latkowi własny telefon?

Rozwój mózgu dziecka i bodźce na wagę złota 

Pierwszy telefon wpadł w moje ręce kiedy miałam 15 lat. Taki aparat do dzwonienia, wysyłania smsów i grania w węża. Pierwszy smartfon dobrych kilka lat później. Nasze mózgi miały czas i przestrzeń, żeby się rozwinąć. Warto dać taką szansę mózgom naszych dzieci 🙂 

Każde dziecko rozwija swój umysł na przestrzeni lat. Każde dziecko potrzebuje różnych bodźców, żeby w ogóle te połączenia w naszym mózgu zadziałały, żeby umysł się rozwinął, żeby rozwinęło się myślenie abstrakcyjne, kreatywność, zdolność podejmowania decyzji, zdolność kojarzenia, myślenie przyczynowo skutkowe – Dlaczego jest tak? Co z tego wynika? Myślenie logiczne – na przykład uczysz się matematyki w szkole, żeby to móc przełożyć na życie. 

Te wszystkie lata od narodzin do 16 lat – to są te lata, kiedy określa się, ustala się to, co będzie dalej. Również rozwój mózgu, rozwój inteligencji emocjonalnej. Czy sobie poradzę z emocjami? Czy potrafię wyciągnąć lekcję z tego, że ktoś mnie zdradził? Czy wyciągnę lekcję z tego, że mam konflikt po raz piętnasty z tym samym typem człowieka? 

Te wszystkie rzeczy, które dają przestrzeń dla rozwoju zawodowego, dla rozwoju kompetencji, dla rozwoju w relacjach, to wszystko dzieje się dlatego, że przez te pierwszych 16 lat życia twój mózg dostaje cały czas różnego rodzaju bodźce, jest ładowane w różny sposób. Mam na myśli bodźce emocjonalne, ale też takie jak praca, układanie klocków. Niewiarygodny temat dla rozwoju mózgu. Rysuje obrazek 15 raz i nagle łączy się dłoń, kartka, mózg.

W głowie powstają połączenia, które będą później współpracowały. Tak naprawdę po to, żeby można było później w pracy poradzić sobie z tym wymagającym klientem. Ten czas jest też czasem, kiedy się tworzy moralność – co jest dobre a co złe. Rozumienie pewnych przyczyn, współczucie, litość wobec innych osób, wyższe uczucia, zaangażowanie, rozwijanie przyjaźni.

Pokolenie pochylonych głów

Kiedy dziecko odpala grę w telefonie, teoretycznie ma wiele bodźców. W praktyce – rusza kciukiem. Mózg woli wspiąć się na drzewo, nauczyć jazdy na rowerze i namalować mamę. Zgodność rysunku z oryginałem zwykle umowna. 

Wszystko to wpływa na sposób w jaki rozwija się mózg. Jeżeli dostajesz do ręki ekran, ruszasz kciukiem. Ktoś to już nazwał Pokolenie pochylonych pleców czy pochylonych głów. Dzieci siedzą w tej wspaniałej pozycji, gdzie powstaje wdowi garb. Dziecko dostaje do ręki tablet, telefon, zamyka klatkę piersiową. To też jest inne funkcjonowanie organizmu. A mózg się wyłącza kompletnie. 

Mamy nas dorosłych, którzy przeżyli dzieciństwo bez dostępu do ekranu. Dostaliśmy ekrany jako nastolatki. Dostaliśmy je wtedy, kiedy już mieliśmy zrobioną robotę najważniejszą. Bo kolejne rzeczy to są przede wszystkim doświadczenia – ktoś cię zranił, nauczyłaś na błędach, straciłaś pracę albo dostałaś awans.

To jest kluczowe, żeby do pewnego etapu mieć dużo takich bodźców fizycznych, emocjonalnych, łącznie z kłótniami między rodzeństwem. Jeżeli tego dziecko nie dostaje, a dostaje ekran, to ja boje się myśleć o dzieciach w przyszłości.

Dzieci i ekrany – temat w gabinetach psychologów 

To słychać i czuć – Edyta przytacza historie ze swoich spotkań z rodzicami i jedno ważne pytanie, które nauczyła się zadawać już zawsze. 

Jeżeli ktoś ma problem z dzieckiem, to musi uzbroić się w cierpliwość. Będziemy rozmawiać o rodzicu, nie o dziecku. I to mi się zawsze sprawdza. Kiedy pojawia się kłopot, bo moje dziecko np. jest agresywne albo kłóci się mocno z rodzeństwem, albo nie chce się uczyć, boi się, ma lęki, nie może zasnąć w nocy. Takie problemy, które nie są pierdołami tylko zaczynają powodować, że jest trudno w rodzinie. 

Nauczyłam się pytać o to, czy dziecko ma własny telefon. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby nie miało. Ja wiem, że to nie jest żadna statystyka. Ale wszyscy, z którymi mam kontakt, wszyscy pracujący z rodzicami, z dziećmi, powtarzają to samo – to jest ten problem. Oczywiście u dzieci mogą być różne sprawy, ale możemy zacząć po prostu od tego.

Telefon na własność dziecka – w jakim wieku?

Ekrany są ważną częścią naszego życia, będą ważną częścią życia naszych dzieci. Pozostaje pytanie, jaki wiek jest odpowiedni, żeby dziecko dostało swój telefon na własność. Różnica w korzystaniu z telefonu rodzica, a posiadaniu własnego, jest ogromna. 

Ja uważam, że dziecko powinno mieć telefon na własność po 12 roku życia.

Wtedy ma szansę się rozwinąć to takiego stopnia, że wiele procesów, które mają zajść, też tych psychologicznych, jest już załatwionych. Nie wszystkie, ale chodzi nam o ten etap pracy umysłu. Ja wiem, jak to brzmi. Jak pierwszy raz powiedziałam, że lat to sensowna granica wieku, myślałam, że mnie na taczkach wywiozą.

Zaznaczam jedną rzecz. Nie chodzi o to, żeby dziecko do tego czasu nie miało  kontaktu z ekranami, chodzi o temat własności. Telefon dziecka. Dlaczego to ma takie duże znaczenie? Kiedy pojawia się temat własności, robi się mechanizm przywiązania z przedmiotem. To nie jest dziwne, to jest naturalne. Każdy z nas tak ma. Czujemy, że to jest element naszej osobowości, tego kim jesteśmy. Przedmioty nas w pewnym sensie określają, są informacją o nas. Podobnie jest z telefonem. 

A dziecko do tego dwunastego roku życia niech łapie takie przywiązanie z zabawkami, ulubionymi rzeczami do robienia plastycznych rzeczy, lego. To może być czapka jakaś super wypasiona, o której marzy… Jeżeli masz telefon jako własność, często staje się on najlepszym przyjacielem.

O co warto zadbać zanim dziecko dostanie telefon na własność? O różnorodność doświadczeń, próbowanie nowych rzeczy, odkrywanie w czym jest dobre, co lubi. Dzięki temu, kiedy ekran wkroczy już na całego, dziecko nie będzie traktować go jako bezwzględną część siebie.

Mamo, tato! Odłóż telefon!

Pokaż dziecku świat bez smartfona – radzi Edyta w jednym z postów i podaje konkrety: nauka korzystania z technologii bez uzależniania się od niej, wprowadzenie zasad – najpierw coś kreatywnego, tworzenie planu dnia, odkładanie elektroniki na określony czas – kiedy NIKT po telefon nie sięga. 

Odkładamy telefon – robimy bloki czasowe. Ja bardzo zachęcam, powiedzmy od 16 do 21 – zero telefonu. To boli bardzo na starcie, ale robimy równowagę w życiu. Jeżeli chociaż raz w życiu kładłyście się do łóżka i myślałyście: jutro będę lepszą mamą, nie będę krzyczeć i jutro będzie już taki naprawdę dobry dla nas dzień, to jest moment, żeby zrobić blok czasowy na robienie rodziny. Czyli koncentracja na rodzinie przynajmniej cztery razy w tygodniu.

To wszystko jest trudne, ale ważne rzeczy w naszym życiu, takie najważniejsze, takie, które nam zmieniają życie i sprawiają, że jest cudowne – one nie są łatwe i nie będą łatwe. Może to źle zabrzmieć, ale za to trzeba zapłacić. I czasami płacimy za cudowne, szczęśliwe życie pewnym wysiłkiem.

Jak to działa u Edyty w domu?

Uważam, że jeżeli nasze dzieci mają mądrze uczyć się korzystać z ekranu, muszą z niego korzystać – mądrze! Określamy dziecku, co należy zrobić, zanim pojawi się ten czas na ekran. Właśnie tak jest, że nasze dzieci wiedzą, że po powrocie ze szkoły trzeba zrobić swoje obowiązki dnia. Mają ogarnąć lekcje i mają zrobić coś kreatywnego i sportowego. Jeżeli to jest załatwione, to grają czy korzystają z ekranu tyle, ile robili coś kreatywnego czy sportowego. To nam się sprawdza dobrze.

Osobną kwestią pozostaje nasza praca, którą przerywa powiadomienie wyskakujące na ekranie.

Sam fakt, że pika ci coś w telefonie i sięgniesz po niego podczas pracy nad jakimś materiałem. Tylko zerkniesz. Przeczytasz nagłówek powiadomienia. Koncentracja spada o 40%! Tak więc to jest ogromna strata czasu. I samo to powinno nas zachęcić. Dobrym pomysłem jest odłożenie telefonu gdzieś do pomieszczenia, do którego nie chce ci się pójść. Ja bardzo polecam aplikacje, które blokują ekrany np. na godzinę. Ja korzystam z aplikacji Forest, jak sobie pracujesz przez godzinę to wyrośnie takie drzewko wirtualne. No i jak zbierzesz ileś tam punktów, to ta organizacja w twoim imieniu sadzi prawdziwe drzewo.

Z moimi dziećmi się to nie uda 

Wszystko pięknie, ale u mnie w domu to nie zadziała. Będzie opór i walka. Nie mam na to siły. Będą pytania niezliczone pytania „dlaczego”…

Bardzo dobrze działa pokazanie swoich własnych obaw – ale nie na zasadzie zrzucam z siebie wszystko i ty mi teraz zrób terapię drogie dziecko! Nie w tym sensie, tylko podzielenie się czymś takim – słuchaj, ja się tak po ludzku obawiam. I tak wybrałam i tak zrobimy, ponieważ chcę być pewna, że zadbałam o ciebie najlepiej jak mogłam.

Dziecko nasze nie będzie się zgadzało z nami w ogromnym większości przypadków. I to nawet dobrze, że się nie zgadza, to jest sygnał, że myśli, że chcę używać argumentów, chce je dostać i móc podać swoje. Więc cieszymy się. Ale to też nie oznacza, że jeżeli my mamy jakiś pomysł na wychowanie, to poddajemy ten pomysł weryfikacji dziecka. Dziecko stwierdza, że nie, to jednak nie. I zmieniamy naszą wizję.

Przypomniałam sobie przy okazji tej rozmowy, że czasem można nie odebrać telefonu. Albo nie odpisywać na wiadomości natychmiast. A w wersji dla siłaczy, można wyłączyć wszystkie powiadomienia 🙂

artykuł Na podstawie podcastu