Poranek z dziećmi – jak wyjść z domu bez afer

Artykuł Na podstawie podcastu:
Poranek to nie jest łatwa pora dnia dla rodziców małych dzieci. Pośpiech, dużo spraw do ogarnięcia, najwyższa sztuka dyplomacji i negocjacje z kilkulatkiem. Rozlane mleko, zgubiona skarpetka, awantura wisi w powietrzu. Tymczasem dziecku się nie spieszy, dziecko ma inny pomysł na najbliższe minuty, a my myślami jesteśmy już przy długiej liście zadań do wykonania. Jak wyjść rano z domu i się nie pozabijać?
artykuł Na podstawie podcastu
Mój gość:
Patrycja Nowak
pedgagożka, nauczycielka wychowania przedszkolnego, twórczyni przestrzeni dla rodziców Przedszkojak.

Co robimy, mimo że nie działa 

W porannym stresie cisną się na usta zdania, które zamiast nam pomagać, jeszcze mocniej opóźniają wyjście z domu. Oparte są głównie na dwóch słowach – trzeba i musisz. Musisz już wstać, czas ucieka! Spóźnimy się, jeżeli teraz nie wstaniesz! Trzeba się ruszyć. Czy myślisz, że mnie zawsze chce się iść do pracy? Nie zawsze. Nie chce mi się, ale muszę i idę. Ty też musisz. 

Nie trafia to wszystko na podatny grunt. Patrycja tłumaczy dlaczego:

  • Każde z takich zdań generuje ogromne napięcie
  • Są to racjonalne argumenty – jako dorośli przewidujemy ile czasu nam potrzeba i znamy się na zegarku, dla dzieci to niewiele znaczy
  • Poranne potrzeby dziecka są inne niż nasze, nie koniecznie chcę pędzić w podskokach do przedszkola
  • Ładując tyle racjonalnych powodów, łatwo przegapić, jakie emocje grają rano w dziecku
  • Używając haseł, że trzeba coś zrobić, choć się nie chce, że życie to nie tylko przyjemności – nastawiamy dziecko przeciwko placówce (żłobek, przedszkole)
  • Młodsze dzieci schowają się pod kołdrę i koniec, starsze zaczną dyskutować i cała poranna wyprawa jeszcze się przedłuży

Co robić rano z dziećmi, żeby szybciej wyjść z domu?

Nerwy to zwykle zły doradca, ale jak ich uniknąć rano? Jest pośpiech, jest niewyspanie, może skończyła się kawa… W głowie sto spraw do załatwienia, tymczasem już koło 8 rano jesteśmy zmęczeni, bo trwa bitwa 😉

  • Zauważ dziecko. W jego emocjach, trudzie, kiepskim humorze. Złapiecie kontakt i pojawi się szansa na przejście przez ten poranek ręka w rękę
  • Jeśli to możliwe, wstań chwilę przed dzieckiem, posiedź w ciszy, wypij ciepłą kawę, zbierz myśli, ciesz się samotnością w łazience 🙂
  • Dziecko chłonie atmosferę – widzi mimikę, słyszy ton głosu. Najpierw zadbajmy o siebie, nawet w drobnej sprawie
  • Co się da, przygotujmy dzień wcześniej – drugie śniadanie, plecak itd., żeby pobyć przez chwilę z dzieckiem – wartość tego czasu jest wielka, coś przegadujemy, nastawiamy się pozytywnie na cały dzień 

Rodzicielstwo przez zabawę – jak może pomóc nam pomóc?

Dziecko ociąga się przy wychodzeniu, powoli ubiera, nakłada pastę na szczoteczkę przez 3 minuty, zaczyna się czymś bawić. Pomyśleć można – no na złość to robi, czy co?! Chce, żebym się spóźniła? Na szczęście nie 😉 Dziecko szuka sposobów, na przedłużenie wspólnego czasu z rodzicem. Dobrze wie, że cały ten poranny ruch prowadzi do wyjścia z domu i rozstania. W takich momentach Patrycja poleca rodzicielstwo przez zabawę. 

  • Dzieciom jest dużo łatwiej wchodzić z nami we współpracę wtedy, kiedy potraktujemy te nudne czynności, które musimy rano wykonać, bardziej zabawowo
  • Razem idziemy myć zęby, nastawiamy klepsydrę, obserwujemy jak długo jeszcze szczotkujemy 
  • Układamy ubrania jedno obok drugiego i jedziemy pociągiem ze stacji do stacji, aż finalnie dziecko jest ubrane. Nastąpi to szybciej, niż gdybyśmy stali nad nim i powtarzali siódmy raz, co teraz ma założyć
  • Starsze rodzeństwo ubiera młodsze – wejście w zabawę „mama i dzidziuś”
  • Dobry nastrój z poranka dziecko niesie ze sobą do żłobka czy przedszkola
  • Bez obaw – wydaje się, że wejście w zabawę przedłuży proces, najczęściej jest odwrotnie – w dobrej atmosferze rzeczy dzieją się szybciej 🙂

Nie pójdę dziś do przedszkola, chcę zostać w domu

To zdanie budzi solidny strach w rodzicach. Brzmi jak sytuacja patowa, jak przeszkoda nie do pokonania. Patrycja proponuje wersję dla odważnych i ufających w wiedzę psychologiczną 🙂 

Chce się powiedzieć od razu: ale przecież musisz iść do przedszkola! To są takie automaty w naszej głowie. Jest bardzo fajny sposób, który zresztą polecają psychologowie i dodają nam rodzicom odwagi, żeby tak zrobić. Pozwólmy na wyobrażenie sobie tej sytuacji, że zostajemy w domu. Dajmy dziecku się w tej sytuacji zanurzyć. Pobyć w tej radości i zastanowić się, jakby taki dzień wyglądał, gdyby był inny niż ten dzisiejszy.

Nie obawiajmy się, że kiedy powiemy komunikat, który da dziecku nadzieję, że ono by w tym domu mogło zostać, to ono już na pewno zostanie, przyklei pupę do podłogi i koniec.

Jeśli wolicie lżejszą wersję, bo ta wyżej wydaje się nie do ruszenia, proszę bardzo:

Dla rodziców, którzy trochę się boją dawać taką przestrzeń, proponuję umawiać się, co będziemy robić później, kiedy wrócimy razem do domu. Czyli nie negujemy tego, że dziecko nie chce iść do przedszkola, możemy to usłyszeć – słyszę, że dzisiaj ci jest trudno wychodzić, słyszę, że wolałabyś dzisiaj zostać w domu. 

Potem dodajemy konkretną porę odbioru – np. zaraz po podwieczorku – czy w innym wyznaczonym momencie dnia. Warto to zrobić zwłaszcza wtedy, kiedy dziecko faktycznie ma sporą trudność z pójściem do placówki. No i planujemy – co będziemy robić? Jaki masz pomysł? Albo chodźmy do samochodu i tam sobie pomyślimy, jak możemy zaplanować nasze popołudnie. I tu już takimi małymi kroczkami staramy się z tego domu wychodzić. 

Ja sama, czyli o wartości dożartości 

Kiedy ktoś mówi o silnej potrzebie samostanowienia, natychmiast widzę przed oczami dwu, trzylatka. W tym wieku dzieci dokładnie wiedzą, czego chcą, ale nie zawsze wyrażają to słowami. Tylko spróbuj podać złą łyżeczkę do jogurtu. Albo podaj książkę, którą podnieść chciało dziecko. Przy porannym wychodzeniu z domu, trudno traktować to jak zaletę, ale w szerszej perspektywie, to skarb!

Jeżeli to jest bardzo ważne dla dziecka i te wybory są codziennie i ono samo dąży do tego wybierania, to warto mu na to pozwolić. Tylko ważne jest, żeby to nie był wybór z wielu, tylko na przykład z dwóch opcji. Jak zapytamy dziecko ogólnie, co masz ochotę dzisiaj zjeść na śniadanie, to wielce prawdopodobne jest, że ono nam powie akurat coś, czego nie ma w lodówce.

Ta umiejętność decydowania o sobie, świadomość swoich potrzeb, podejmowanie decyzji – to jest coś, co warto pielęgnować i doceniać. Nie stłamsić tego.

Bo potem jako dorośli bijemy się, żeby mieć z powrotem te moce, które gdzieś na drodze dorastania się gubią. W końcu rodzicielstwo nie zamyka się w opiece nad małym dzieckiem, a w załadowaniu młodemu człowiekowi plecaka  – najlepiej kompetencjami które posłużą mu przez całe życie. 

Odpuszczanie lekiem na całe zło 

Nerwowy poranek jest idealnym miejscem na przećwiczenie odpuszczania. Bo jeśli się uprę, że ta trochę poplamiona sokiem koszulka się nie nadaje i trzeba ją przebrać, albo uznam, że bez związanych włosów z domu nie wyjdziemy – zmierzam w stronę przepaści. 

Powinniśmy o tym pamiętać, że nasz plan może 5 razy się pozmieniać, a celem jest wyjście z domu na czas – względnie dogadani, we względnie dobrym nastroju – a nie żeby nasze dziecko wyglądało dzisiaj najpiękniej w grupie. 

Dobrze to pokazuje historia mojej koleżanki – kiedy jej córce bardzo trudno było się rano przebierać, to ona postanowiła kłaść ją w koszulce, w której będzie szła następnego dnia do przedszkola. Bo rano nie było szansy przebrać rano piżamy i założyć czystej koszulki. Więc ona zakładała jej koszulkę do przedszkola, kładła się, kładła dziecko. Może rano ubranie było trochę wymięte, ale co z tego? Poranek uratowany.

Odpuszczenie świetnie się przydaje w trakcie wybierania butów, które dziecko założy, albo w trakcie wybierania zabawki na drogę. Na przykład w postaci ogromnej maskotki z rogiem na czole. 

To otwiera oczy – tu nie ma jakiś takich sztywnych zasad, ten poranek ma wyglądać tak i tak, dziecko ma być w ten sposób przygotowane do przedszkola i tak dalej. Czy pojedzie w kaloszach w słoneczny dzień, bo taką miało ochotę. Dzieci kochają kalosze! Jak z tym nie walczę, pokazuję dziecku – słyszę cię, widzę, rozumiem, że ci na czymś zależy, ufam ci. Jeżeli możemy się zgodzić, róbmy to. Nawet jeśli obawiamy się, że już zawsze będziemy na tym rowerze z wielkim jednorożcem popylać.

Tutaj chcę dać ulgę rodzicom i trochę oddechu – daję słowo, że tak nie będzie zawsze 🙂 To, co na zawsze zostanie to to, że dziecko będzie miało świadomość, że może się z rodzicem dogadać, może coś zaproponować i zobaczyć co rodzic na to powie i że nie zawsze rodzic mówi nie.

A to wszystko może się bardzo przydać, kiedy nasze dzieciaki będą nastolatkami 🙂

Każdy nasz kontakt z dzieckiem jest budowaniem relacji. Dobrze spojrzeć na to w ten sposób, że wszystko, co robimy, jak rozmawiamy, w jaki sposób reagujemy, to wszystko się składa na tę naszą relację. I oczywiście, że my będziemy się zdenerwować, wybuchać złością – zwłaszcza rano, w stresie, w napięciu. Natomiast warto pamiętać o tym, żeby coś z tym zrobić, żeby tego dziecka nie zostawiać z tymi naszymi emocjami, kiedy nam się przeleje rano, tylko faktycznie w drodze do przedszkola powiedzieć – hej, złościłam się bardzo rano, bo bałam się, że nie zdążymy.

I dziecko nie rusza w dzień z poczuciem, że z jego winy zdenerwowała się mama, wkurzył się tata i w ogóle poranek został zrujnowany. Kiedy mówimy dziecku o własnych emocjach, tłumaczymy je i nazywamy, łatwiej mu je zrozumieć i nauczyć się opowiadać o własnych.